niedziela, 15 lutego 2015

Włosy rozjaśniane



Niejednej z nas kobiet marzą się blond włosy, których zalety można mnożyć, zdałoby się w nieskończoność, choć mam świadomość, że to co dla jednych może być zaletą blondów jest wadą dla drugich. 
Po pierwsze jasne kosmyki rozjaśniają cienie co sprawia, że wyglądamy na mniej zmęczone, młodsze i łagodniejsze. Czyż nie wspaniałe jest wygładzenie zmarszczek, ostrych rysów jedynie przez zmianę kolorów włosów a nie za pomocą chirurga plastycznego? "Tylko szkoda, że nie mam blond włosów naturalnie..." No i w tym miejscu farbujemy włosy i dzieją się te wszystkie cuda wymienione wyżej a nasze włosy zaczynają nas skrycie nienawidzić. Farbuję włosy od 2 gimnazjum (zaczęłam od "niewinnych" pasemek oczywiście) i w sumie pod blond farbą skrywałam je ponad 5 lat. Do października zeszłego roku moje sianko skrywane pod grubą nie oddychającą warstwą silikonu prezentowało się w miarę znośnie, wtedy właśnie kupiłam sobie przez przypadek szampon oczyszczający, który objawił mi smutną poplątaną szczotkę utworzoną z całości moich włosów.


Oto i ten szampon:



Dziś uznaję go za jeden z tych lepszych szamponów oczyszczających, a jego zapach naprawdę przypadł mi do gustu; w ogóle nie pachnie chemikaliami oraz ukazuje nam prawdziwy stan naszych włosów! :) (Nie zalecam stosowanie częściej niż raz w tygodniu dla włosów zniszczonych/ suchych. Natomiast przy włosach już po odpowiedniej kuracji regeneracyjnej jak najbardziej można używać go często) :)

Oczywiście uznałam, że wszystkiemu winny jest szampon i odstawiłam go na długie miesiące na dno szafeczki. Przy rozczesywaniu włosów straciłam tak dużo włosów, że przykro się robi na samo wspomnienie. Przy poszukiwaniu porad jak sprawić aby pozbyć się sianka z głowy trafiłam na bloga Anwen, która swoimi poradami uratowała moje włosy od całkowitej destrukcji. Niestety jak to mówią człowiek przed szkodą jak i po szkodzie głupi i nadal farbowałam włosy, w maju natomiast kupowałam farbę w biegu i zamiast farby kupiłam rozjaśniacz "właściwy", który wypalił do końca to co było do wypalenia i zdaje się zabił resztki życia w moich włosach, a moje śliczne niewielkie fale wyglądały jak stylizowane do filmu o greckiej Meduzie i bez odpowiedniego zajęcia się nimi wyjście z domu było wręcz niewykonalne. W ruch poszły odpowiednie maski, i na pewien czas pozwoliłam zagościć nieco dłuższym odrostom na mojej głowie. Jednak nie potrafiłam zrezygnować z blondu, stał się po prostu nierozłączną częścią mnie i nadal farbowałam. Jednak pewnego razu na uczelni gdy miałam zamiar wybrać się na podcięcie totalnie martwych końcówek zadałam pytanie koleżankom: "Cieniować czy nie cieniować?", na co wszystkie mi odpowiedziały chórkiem: "Nie farbować!". I tak postanowiłam zebrać się na odwagę i kupić farbę w moim naturalnym kolorze (ciemny blond) i dać odpocząć włosom od jasnego blondu. 


I farbowanie w końcu doszło do skutku na dzień przed sylwestrem, przeprowadziła je moja przyjaciółka Angel i jak zawsze wyszło jej to fantastycznie. Był w zasadzie jeden problem na mojej głowie pojawił się głęboki, ciepły, ciemny... brąz! Na szczęście wyglądałam nawet dobrze pomimo dość jasnej karnacji więc obyło się bez większej paniki. Śmiesznie zrobiło się dopiero później gdy okazało się, że moje włosy ogłosiły strajk, a mianowicie zaczęły wrednie wypłukiwać z siebie barwnik, którym zostały pokryte, co mycie wychodziłam z jaśniejszymi włosami! I tak dochodzimy do momentu obecnego gdzie moje włosy od góry są w końcu ciemnym blondem a mniej więcej od miejsca gdzie zaczynają się uszy ciemny blond przeplata się z jasnym blondem, tak że wyglądają jak zapomniane cieniutkie pasemka. Na szczęście pozbyłam się już związków niszczących moje włosy i pozwalam im po prostu rosnąć (już nie mogę się doczekać aby zobaczyć naturalny kolor - tak długo go nie widziałam!) 

Moje włosy prezentują się obecnie tak:



I muszę przyznać, że to co widać obecnie jest wielkim sukcesem gdyż forma wyjściowa była naprawdę straszna. :)
Tak więc chciałabym przestrzec moją historią wszystkie osoby, gdyż farby naprawdę potrafią niszczyć i to konkretnie. Mam świadomość istnienia farb, które powinny być jak najbardziej naturalne jak na przykład "Herbatint" czy "Biokap", jednak cena trochę odstrasza i jak na razie boję się testować farb. Pragnę też zachęcić do naturalnej pielęgnacji wszystkich niezdecydowanych gdyż według mnie to w niej (i w genach niestety) jest sekret pięknych włosów. O naturalnej pielęgnacji postaram się jeszcze napisać. Tym czasem rozpisałam się straszliwie i będę kończyć. Będzie mi niezmiernie miło gdyby ktoś napisał o swoich doświadczeniach z farbami naturalnymi, lub ogólnie co myśli o farbach, albo chociaż napisał słówko o tym czy post się podobał. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz